Z wykształcenia jest zootechnikiem. Do niedawna aktywnie działał na rzecz lokalnej społeczności, pracował zawodowo a w wolnych chwilach z pasją zajmował się hodowlą pszczół. Ostatecznie pasję zamienił na pracę i powoli realizuje swoje marzenia — wytwarza wyjątkowe miody i z sukcesem dystrybuuje je na lokalnym rynku.
Dlaczego zdecydował się Pan na taki krok? Czy starcza Panu czasu na wszystkie dotychczasowe zajęcia?
Właściwie marzyłem o tym od dawna. Mimo pracy zawodowej to właśnie hodowla pszczół dawała mi przez całe życie najwięcej satysfakcji i radości. To moja prawdziwa pasja. Trzy lata temu postawiłem wszystko na jedną kartę. Zrezygnowałem więc z dotychczasowej pracy i całkowicie poświęciłem się hodowli pszczół i wytwarzaniem miodów. Ale w błędzie byliby Ci, którzy myślą, że mam teraz mnóstwo wolnego czasu :-) Firma zajmuje mi niemal całą dobę, tak więc z pewnością się nie nudzę. Cały czas uczę się być biznesmenem :-)
Czy ma Pan doświadczenie w produkcji miodów?
Tak, ale dotychczas wytwarzałem je na potrzeby swoje i swoich znajomych. Miałem mnóstwo czasu na wypróbowanie wielu receptur. Przez kilkanaście lat wypracowałem również swoje. I chyba to, że wszyscy, którzy próbowali moich miodów, bardzo je zachwalali, dodało mi odwagi do bardziej profesjonalnego działania.
Własne receptury to brzmi bardzo skromnie. Widziałam w Pana zasobach miody z liściem pokrzywy, miód z cynamonem i czekoladą, miód z lawendą. To niezwykłe połączenia i zaskakujący, niesamowity smak. Skąd te pomysły?
Część z nich czerpałem jeszcze z wiedzy moich dziadków. Liść pokrzywy czy lawenda to nasza rodzinna tradycja. Te miody nie dość, że są pyszne, to dodatkowo mają korzystny wpływ na nasze zdrowie. Miód z cynamonem i czekoladą po raz pierwszy przygotowałem kilka lat temu, gdy mój wnuczek był przeziębiony i chciałem uprzyjemnić mu te trudne chwile. Wyrób okazał się strzałem w dziesiątkę!
Teraz dystrybuuje Pan miody w najbliższej okolicy. Czy ma Pan z tym trudności?
Poza logistycznymi — żadnych. Niemal wszyscy mnie tutaj znają. Sklepikarze na wieść o tym, że zająłem się produkcją miodów na poważnie, aż podskoczyli z radości. Można powiedzieć, że od strony marketingowej zdołałem przygotować region na moje produkty. Oczywiście czasem miewam kłopoty z transportem i z przygotowaniem zamówień, których ciągle przybywa. W pracy pomaga mi rodzina, ale to czasem okazuje się za mało.
Czy coś Pana zaskoczyło w pierwszych miesiącach po założeniu firmy?
Finanse. Firmę chciałem uruchomić dużo wcześniej, ale po dokładnej analizie, wyliczeniach i konsultacjach okazało się, że mój kapitał jest zbyt mały, by podołać nawet małym zamówieniom. Potrzebowałem środków na reklamę, ulotki, opakowania, projekty nalepek. Nie ukrywam, że gdyby nie zastopowanie moich zapędów w tamtym czasie, pewnie dzisiaj nie byłbym w miejscu, w którym jestem. Przygotowałem się dobrze i dopiero po dwóch latach od pierwotnych planów zarejestrowałem działalność.
Skąd czerpał Pan fundusze na założenie firmy?
To były w dużej mierze oszczędności — moje i najbliższych.
Jakie wartości wyznaje Pan w biznesie?
Cenię ludzi. Szanuję ich i ich pracę. Wiem, że to może nie jest nic wyjątkowego, ale widzę, że uczciwość w relacjach daje lepsze efekty niż wysokie wynagrodzenie.
Dziękuję za rozmowę
Komentarze