Po kilku latach pracy w Polsce na etacie postanowił, podobnie jak wielu jego znajomych, wyjechać do pracy do Wielkiej Brytanii. Mimo atrakcyjnych zarobków w firmie transportowej cały czas myślał o powrocie do kraju — do rodziny i znajomych. Postanowił spróbować jeszcze raz na rodzimym gruncie — jednak tym razem jako przedsiębiorca.
Czy żałuje Pan decyzji o powrocie?
To zależy. Na pewno cieszę się, że jestem blisko rodziny — rodziców, rodzeństwa, żony i dzieci. To są i były dla mnie zawsze najważniejsze wartości w życiu. To zresztą te względy sprawiły, że dzisiaj prowadzę biznes w Polsce. Bywają jednak dni, kiedy zastanawiam się, czy powrót był najlepszym rozwiązaniem. Dotyczy to jednak tylko i wyłącznie aspektów związanych z prowadzeniem tutaj działalności.
Co ma Pan konkretnie na myśli?
No cóż — nie będę ukrywał, że cały czas porównuję polskie realia biznesowe do tych w Anglii. Tam co prawda pracowałem dla kogoś, ale i tak musiałem założyć działalność gospodarczą, by móc świadczyć usługi transportowe dla innych firm. Można więc powiedzieć, że znam doskonale całą procedurę prowadzenia działalności za granicą. Widziałem, jak tam reguluje się pewne sprawy, ile czasu zajmują kwestie urzędowe czy bankowe, jak skonstruowany jest cały aparat fiskalny. A przede wszystkim — jakie jest podejście państwa i urzędników do przedsiębiorców. Niestety to porównanie zawsze wypada na naszą, czyli polską, niekorzyść. I mimo zaangażowania i pracowitości można się zniechęcić do prowadzenia tutaj firmy. Wydaje mi się, że to jest jedna z ważniejszych przyczyn, dlaczego prywatny biznes w Polsce się słabo rozwija a ludzie uciekają z firmami za granicę.
Co Pana najbardziej irytuje w naszym systemie?
Pomijam kwestie podatków, bo wszyscy wiemy, że są one bardzo wysokie. Wiemy też, że właściciele firm poświęcają sporo czasu na to, by chociaż w minimalnym stopniu uniknąć płacenia podatków. W Anglii na przykład początkujące firmy płacą pierwszy podatek dopiero po pewnym czasie prowadzenia działalności. U nas nie ma takiego parasola ochronnego i państwo nie daje czasu na „rozkręcenie” firmy. Można by o tym mówić bez końca. Mnie natomiast najbardziej zadziwia nastawienie urzędników do przedsiębiorców — począwszy od Pani w urzędzie, gdzie rejestruje się działalność, poprzez inne urzędy wydające różnego rodzaju zaświadczenia, na urzędnikach skarbowych kończąc. Właściwie wszędzie jestem „podejrzany”. Jeśli chcę wyjaśnić jakąś sprawę urzędową, to zakłada się tam najpierw moją winę bądź złą wolę. I za wszelką cenę próbuje się ją udowodnić. A gdy już uda się takiemu petentowi „wybronić”, to niesmak pozostaje na tyle duży, że trudno mówić o pozytywnym załatwieniu sprawy. W urzędach oczekuję pomocy, a nie pognębienia. Przecież to właśnie my, przedsiębiorcy, tworzymy miejsca pracy dla innych. Nie rozumiem więc tego wrogiego podejścia.
Ale nie zamierza Pan zamykać działalności?
Nie :-) Jestem uparty a poza tym moja firma jest na takim etapie rozwoju, że szkoda by było teraz z niej zrezygnować. Choć nie ukrywam, że czasem ten mój zapał opada na chwilę :-)
Czy przed uruchomieniem firmy w Polsce starał się Pan o jakieś finansowanie zewnętrzne?
Nie. Otworzyłem firmę, bazując na własnych oszczędnościach. Początkowo sporo dokładałem, teraz powoli wychodzę na swoje.
Jakie cechy powinien mieć przedsiębiorca, by z sukcesem prowadzić firmę?
Na pewno ważny jest upór, pracowitość, zgoda na wyrzeczenia — zwłaszcza na początku. Ale sukces firmy to nie tylko określone cechy właściciela. Dużo zależy od terminowości kontrahentów, od zaangażowania współpracowników, od lojalności wspólników. No i ważna jest branża oraz aktualna sytuacja na rynku.
Dziękuję za rozmowę.
Komentarze