Czy jestem niepokorny? Możliwe. Z perspektywy czasu coraz bardziej widzę, że nie umiem się dostosowywać do zasad, których nie rozumiem bądź nie akceptuję. I dzisiaj nie uważam tego za wadę, choć przez wiele lat pracy jako HR Manager w różnych firmach zadawałem sobie pytanie, co jest ze mną nie tak. No bo w każdej firmie po pewnym czasie czułem, że to nie jest miejsce dla mnie. A że nie potrafię cicho siedzieć, gdy dzieją się rzeczy złe, prędzej czy później dziękowałem prezesowi za współpracę.
Niech się leczą!
Za pierwszym razem odszedłem przez… depresję. Nie moją. Pracowałem tam jako HR-owiec od roku. Nie miałem łatwego zadania, bo firma przechodziła restrukturyzację, nastroje wśród pracowników były nieciekawe a szefostwo wyciskało z załogi ostatnie poty. Miałem załagodzić atmosferę, zapowiedzieć nowy system premiowania (oczywiście tylko wirtualnie, bo w firmie ledwo starczało na comiesięczne pensje dla i tak już okrojonego zespołu) i zachęcić do wydajniejszej pracy. Trudno jednak to zrobić, gdy niemal co miesiąc firmę opuszczają kolejne osoby zaś ci, co zostają, otrzymują w spadku niedokończone projekty zwolnionych kolegów. I na nerwowych zebraniach są zastraszani, że jak nie dadzą z siebie wszystkiego, to będą następni do zwolnienia. I tak w kółko. Ludzie tego nie wytrzymywali. W jednym dziale aż czworo wylądowało na zwolnieniu od psychiatry. Dostałem polecenie, by z tymi osobami również się rozstać, bo przecież jest z nimi coś nie tak. Nie zgodziłem się — to byli świetni fachowcy. Po intensywnej wymianie zdań z prezesem odszedłem.
AAAAAA Atrakcyjną asystentkę zatrudnię!
Za drugim razem zrezygnowałem z pracy, gdy właściciel firmy poprosił mnie, bym rozpoczął rekrutację na stanowisko jego asystentki. Ruszyłem z kopyta ale żadna z polecanych przeze mnie kandydatek nie podobała się prezesowi. Były doświadczone, znały języki obce. Świetnie radziły sobie z wieloma zadaniami i pracą pod presją czasu. Nie wiedziałem, co jest nie tak. W końcu między wierszami dano mi do zrozumienia, jakich „cech” oczekuje mój przełożony od swojej asystentki. Uznałem, że mój czas minął.
Żegnaj!
Po kolejnej próbie pracy na etacie wyjechałem do Anglii. Miałem dosyć polskich realiów, chciałem też podszkolić język i poobserwować tamtejszy rynek pracy. Dzięki moim znajomym, którzy mieszkają za granicą od lat, dostałem zlecenie od jednej z brytyjskich firm produkcyjnych. Miałem pomóc w rozbudowie działu HR i wprowadzić określone procedury pracy. Tam przekonałem się, że można być dobrym pracodawcą dbającym o standardy pracy i o swoich pracowników. Wiele się nauczyłem, miałem możliwość uczestniczyć w najlepszych HR-owych szkoleniach. Dlaczego zatem wróciłem do kraju? Może to banalne, ale zakochałem się :-) A moja przyszła żona miała tutaj dobrą pracę. Do Polski wracałem jednak z myślą, że będę pracował po swojemu i na swoich warunkach. Dzisiaj prowadzę trzyosobową firmę doradczą. Szkolimy managerów, doradzamy prezesom dużych firm, organizujemy warsztaty dla pracowników. Bywa ciężko, ale wreszcie pracuję w zgodzie z samym sobą.