Szczerze o porażkach w biznesie i strachu przed pójściem „na swoje” mówi niewielu przedsiębiorców. Wciąż funkcjonuje przekonanie, że ten, kto założył własną firmę, ma lepiej niż reszta i właściwie już następnego dnia po zarejestrowaniu spółki zarabia krocie. Rzeczywistość wygląda inaczej. To ciężka, mozolna praca. To błędy i potknięcia. Ale, jak mówi Pan Jarosław Gawłowski, właściciel firmy MagYa, to właśnie te porażki pchają nas najdalej!
Dlaczego zdecydował się Pan na założenie własnej firmy? Praca na własny rachunek nie należy do najłatwiejszych.
Rozpoczęcie pracy na własny rachunek, gdy ma się za sobą ponad 25 lat pracy w stabilnych, dużych firmach i korporacjach, to przede wszystkim strach i utrata poczucia bezpieczeństwa, które zapewniała korporacja. Stabilne i pewne wpływy wynagrodzenia na konto to coś, z czego trudno zrezygnować. Najtrudniejszy jest pierwszy krok, uwierzyć że się da i uda. Trudno jest również uwierzyć, że ma się wystarczającą wartość i wiedzę, by oferować je na rynku. Później następują kolejne trudne kroki, decyzje o inwestycjach, ryzyku, wyznaczanie celów na najbliższe dni, tygodnie, miesiące i lata. Do posiadania i prowadzenia firmy dorastałem wraz z moją żoną Magdą. W pewnym momencie zrozumieliśmy, że jedyną rzeczą, która nas powstrzymywała przed zrobieniem tego kroku, był wspomniany strach. Oboje się baliśmy. Potrzebowaliśmy to przetrawić, przespać, zrozumieć, że strach nie ma sensu, że martwienie się czymś, co się nie stało, nie ma sensu. Bez podjęcia ryzyka, zrobienia kroku w przód, nie da się nigdzie dojść. By ruszyć z miejsca, trzeba najpierw wstać.
Jak długo prowadzi Pan firmę?
Firma została założona na początku 2013 roku.
Jaki jest profil firmy? Czym się zajmuje?
MagYa świadczy usługi dla agencji i stacji telewizyjnych. Kompleksowo obsługujemy przygotowanie produkcji i produkcję transmisji i realizacji telewizyjnych. Produkujemy również własne formaty telewizyjne, realizujemy nagrania i transmisje z wydarzeń, poczynając od drobnych eventów w zamkniętym gronie kierownictwa korporacji z klauzulą „ściśle tajne” – specjalistycznych szkoleń, po eventy (w których uczestniczy kilkanaście tysięcy osób), takich jak koncerty, spektakle, festiwale. W zakresie naszej działalności mieszczą się również produkcje dla firm i korporacji – filmy promocyjne, produktowe, prezentacyjne. Ponieważ mamy sporo doświadczenia w pracy przy wydarzeniach dużego ryzyka (np. marsze zwolenników i przeciwników jakiejś idei, strajki, protesty, zamieszki), jesteśmy wybierani przez naszych klientów do realizacji materiałów filmowych bądź transmisji na żywo z takich wydarzeń. Jesteśmy w stanie przesłać sygnał TV w dowolną część świata z każdego miejsca. Przyjęliśmy założenia, które pozwalają nam na bycie firmą o zasięgu międzynarodowym. Każdy z naszych współpracowników swobodnie posługuje się językiem angielskim. Oferujemy również tłumaczenia symultaniczne dla ekip telewizyjnych z innych krajów. W naszym zespole mamy osoby płynnie posługujące się takimi językami jak hebrajski, arabski, ukraiński, rosyjski oraz innymi językami europejskimi. Naszymi klientami są agencje i telewizje z USA, Francji, Belgii, Niemiec, Rosji, Hiszpanii, Portugalii, Anglii…
Skąd pomysł na taką właśnie działalność?
To jest bardzo ciekawe pytanie... Odpowiedzi może być kilka a może nawet kilkanaście, co w moim przekonaniu świadczy o tym, że wybór był bardzo dobry. Jak każdy lub prawie każdy przedsiębiorca – najpierw musiałem się mocno pomylić. W moim przypadku obrazić się na to wszystko, co do tej pory robiłem i stwierdzić, że od dziś zajmę się czymś zupełnie innym. To była ta najważniejsza pomyłka. Pomyłka, która oczywiście bolała, ale to właśnie pomyłki i porażki pchają nas dalej. Dzięki niej przestałem być obrażony na swoją wiedzę i doświadczenie i wykorzystałem je do sprofilowania firmy we właściwy sposób. Oboje z żoną pracujemy w branży mediów od początku swych karier zawodowych. Magda zajmuje się częścią dotyczącą przygotowania produkcji, produkcją i kierownictwem produkcji, a ja ich realizacją. Oczywiście mam na co dzień jeszcze kilka innych zadań.
Czy w Pana branży jest duża konkurencja?
Konkurencja jest duża, ale firmy, które świadczą usługi na niskim poziomie lub dumpingują ceny, szybko znikają z rynku. W tej branży niezwykle istotna jest jakość usług. Można to porównać do pilotów samolotu – pierwsza pomyłka może być ostatnią. Często w swym otoczeniu zauważamy firmy, które inwestują ogromne pieniądze w sprzęt, którego nie są w stanie używać, obsługiwać, prawidłowo wykorzystać, czy najzwyczajniej w świecie dobrze skonfigurować (mówiąc oględnie). Sam sprzęt to nie wszystko. Włączyć urządzenie do prądu można nauczyć każdego, natomiast używać we właściwy sposób już niekoniecznie. Można to porównać do czegoś takiego: moje zdjęcia są kiepskie, zrobione w złym momencie, przy złym świetle, poruszone, prześwietlone… pewnie, gdy kupię sobie lepszy aparat, to będę robił lepsze zdjęcia…. Otóż to nie aparat robi zdjęcia a osoba, która go trzyma w rękach. Nawet najlepszy aparat fotograficzny nie spowoduje, że zaczniesz robić lepsze zdjęcia. Sprzęt w usługach profesjonalnych jest niezwykle istotny, jednak należy też mieć dobry team, który ma doświadczenie i wiedzę, do czego ten sprzęt służy. Kiedyś staraliśmy się pozyskiwać zlecenia w przetargach, ale kiedy obliczone przez nas zlecenie wygrała firma, która zaoferowała kwotę o 80% niższą, a później szukała podwykonawcy za 5% kwoty zlecenia, opadły nam ręce. Nie ma mowy w takim przypadku o jakiejkolwiek jakości. Przetargi i zasada wybierania najtańszej oferty to droga ku przepaści oferenta – będąc przekonanym, że wybrał dobrze, otrzymuje usługę na żenująco niskim poziomie.
Kiedyś znalazłem bardzo fajną myśl – brzmiała ona mniej więcej tak: jak tani jest profesjonalista, przekona się ten kto zatrudni amatora.
Jak Pan ocenia sposoby rywalizacji między firmami?
Hmm... a to z kolei trudne pytanie – bo nie wiem... Zupełnie nie oglądamy się za siebie. Przyjęliśmy założenia, które stoją u podstaw naszej firmy i które nikomu nie szkodzą – polegają na współpracy i przejrzystych zasadach. Nie czuję żadnej rywalizacji, po prostu idziemy przed siebie. Duże firmy, znacznie większe od nas, przekonane o swej pozycji, windują ceny do niepoważnych poziomów – bardzo nas to cieszy, ponieważ ich klienci trafiają później do nas. Firmy nastawione na szybkie zdobycie rynku ćwiczą dumping i szybko znikają, nie będąc w stanie podołać spłatom zaciągniętych kredytów i leasingów. Nie są w stanie też zaoferować usług na poziomie choćby dostatecznym. Są też i duże firmy i korporacje dumpingujące ceny, ale tu z kolei stają się ofiarą swych pracowników, którzy nie czują konieczności wykonania usługi na wysokim poziomie. Przychodzą po prostu do roboty, robią „swoje” i idą do domu. To nie nasz sposób działania.
Z pewnością w chwili podejmowania decyzji o własnej działalności, miał Pan pewne założenia i wizje. Czy czas je zweryfikował? Czy udało się wdrożyć wszystkie plany i działania?
Firma w obecnej postaci przerosła już nasze wstępne założenia i wizje. Jesteśmy na etapie tworzenia kolejnych planów i założeń. To włączenie kolejnego biegu, zwiększenie szybkości. Zatem przerabiamy pozbycie się irracjonalnego strachu.
Początki działalności bywają bardzo różne. Niektórzy od razu wypływają na szerokie wody i często po pewnym czasie następuje stagnacja. Z kolei inni wspinają się powoli i dopiero po pewnym czasie osiągają zamierzone cele. Jak było u Państwa?
Z premedytacją wybraliśmy sposób numer 2. Wszystko, co wiemy, czego się nauczyliśmy, co robiliśmy i robimy to ciężka praca. Sprawia nam satysfakcję pokonywanie kolejnych stopni, lubimy patrzeć na to, jak się wspinamy. Dach jest jeszcze wysoko nad nami.
Jak Pan sądzi – czy możliwe jest uruchomienie firmy bez znacznych nakładów finansowych?
Nasza firma rozpoczęła działalność od zera na wszystkich kontach, jakie posiadaliśmy. Wszystko, co firma w tej chwili ma, wykonuje i może, to wyłącznie wspólna praca osób związanych z MagYa. Początki były mozolne, powolne, trudne i frustrujące w niektórych przypadkach. Lawirowanie w notorycznym braku płynności finansowej było cyrkową sztuką.
Najbardziej krytyczny moment w Pana karierze? Czy myślał Pan wówczas o zamknięciu firmy?
Było kilka krytycznych momentów, od których się mocno oddalamy. Z ostatniego krytycznego momentu wyciągnęła nas nasza księgowa. Nie, nie chodzi tu o kreatywną księgowość, lecz o to co powiedziała: „uda się Wam! Jestem tego pewna!”
A najzabawniejszy moment w Pana działalności? Może jakiś nietypowy klient lub zlecenie?
Kopalnia zabawnych i nietypowych zapytań i zleceń. Mamy pewnego klienta, dla którego jeszcze nigdy niczego nie zrobiliśmy, ale od 2013 roku co kilka miesięcy zgłasza się do nas z kolejnym pomysłem jakiejś realizacji, do której nigdy nie dochodzi. Zwykle milknie na kolejne kilka miesięcy, gdy pytamy, jaki ma budżet na zrealizowanie zlecenia. To, taki nasz pan „Stasio” spod sklepu, spędzający czas na obmyślaniu. Lubimy go. Niedawno spotkaliśmy się z przedziwnym podejściem zleceniodawcy do swojego własnego projektu – wymagał doskonałej jakości realizacji wizji i produktu na najwyższym poziomie, nie pozwalając ustawić kamer w miejscach, gdzie było to niezbędne. Ostatecznie przekonaliśmy klienta – produkt lada chwila zostanie wydany na DVD.
Jakie wartości wyznaje Pan w biznesie?
Uczciwość, rzetelność, odpowiedzialność społeczna to podstawy naszej firmy. Nie wykonamy zlecenia, które stoi w sprzeczności z naszymi zasadami moralnymi. Zasadą żelazną jest u nas dotrzymywanie terminów płatności. Wymagamy tego od siebie i wymagamy tego od naszych klientów.
Czy zatrudnia Pan pracowników? Dzisiaj podobno bardzo trudno znaleźć osoby chętne do pracy. Jak Pan myśli — dlaczego tak jest?
Zatrudniamy specjalistów w swoich dziedzinach. Oczywiście znalezienie fachowca to sztuka trudna, ale możliwa. Mamy też mocno wyśrubowane wymagania dotyczące naszych współpracowników. Jednym z nich jest minimum 10-letnie doświadczenie w pracy w swej profesji. Ponieważ wykonujemy zlecenia dla zagranicznych kontrahentów, naszym pierwszym pytaniem jest pytanie o poziom znajomości języka angielskiego. Tutaj nie jest kolorowo. Trochę nas to dziwi. Nasza branża miewa „martwe okresy”, w których co roku niewiele się dzieje – to doskonały czas na naukę języka angielskiego. Czasami rozbijamy się o fantazję kandydatów – operator obrazu (kamery) okazuje się być asystentem operatora, a projekty, które realizował, okazują się być projektami, przy którychś coś robił, ale niekoniecznie jako operator czy nawet asystent a kamerę widział z pewnej odległości. Montażyści okazują się być monterami a inżynierowie – majsterklepkami. Zwykle udaje się nam już na wstępie weryfikować aplikacje osób i potwierdzać ich pracę przy różnych projektach, jednak czasami ktoś przejdzie przez to wstępne sito i zabiera nam czas. Wtedy jesteśmy trochę źli na siebie. Każde takie spotkanie z fantazjującym kandydatem uczy nas zwracania uwagi na kolejne szczegóły. Obserwujemy kilka przyczyn takich zachowań. Niewątpliwie należy do nich brak pokory, przekonanie o swej doskonałości, pretensjonalne i roszczeniowe nastawienie do otoczenia, wygórowane lub irracjonalne wymagania i wyobrażenia.
Jak Pan wyobraża sobie swoją firmę za 5 lat?
Za 5 lat będę miał piękny, duży gabinet, w którym będę mógł bardzo głośno słuchać muzyki… Zawsze żałowałem, że nie ma zawodu „Słuchacz muzyki” – chętnie bym go wykonywał.
Prowadząc własną firmę, bardzo trudno jest zachować dystans do tego, co się robi. W jaki sposób Pan odpoczywa od pracy? Czy to w ogóle możliwe?
W tej branży, w naszym zakresie usług odpoczynek (np. pod palmami) nie wchodzi w grę. Dla osób spoza branży mediów jest to niezwykle trudne do zrozumienia. Jesteśmy dostępni 7 dni w tygodniu. Zlecenia wykonania transmisji, realizacji dużego eventu pojawiają się z odpowiednim wyprzedzeniem i planowaniem, ale w przypadku sytuacji losowych (np. kataklizmy, konflikty zbrojne, nieoczekiwane wizyty, wydarzenia itp.) zapytanie o transmisję wpada nagle i zwykle mamy tylko kilka godzin na zorganizowanie wszystkiego. Kiedyś mieliśmy 1,5 h godziny czasu od zapytania o możliwość transmisji do jej wykonania. Klient nas pokochał. Zdarza się, że klient łapie nas w środku lasu – to nie stanowi dla nas przeszkody, by zorganizować produkcję, której wymaga.
Dlaczego zdecydował się Pan dołączyć do inicjatywy „Firma z zasadami"? Jak Pan ją postrzega?
Wymyśliliśmy szereg zasad, na których się opieramy. Zasady te, choć trudne, z zewnątrz wyglądające na niewygodne i mogące sprawiać wrażenie rzucania sobie pod nogi kłód, dają nam satysfakcję. Wiemy, że działamy zgodnie z własnym sumieniem. Są doceniane przez nasz zespół. Wybraliśmy drogę dłuższą i trudniejszą, ale niewątpliwie dającą znacznie więcej satysfakcji. „Firma z zasadami” to po prostu my.
Jakie marzenie udało się Panu spełnić dzięki firmie?
To jeszcze przed nami. Marzenia się spełnia, warto je mieć.
Dziękuję za rozmowę!
Wywiadu udzielił nam Pan Jarosław Gawłowski, właściciel firmy MagYa z Warszawy.
MagYa mieści się przy ulicy Hlonda 2c/54
Strona internetowa firmy: http://magya.tv/pl
Profil na Facebooku: https://www.facebook.com/MagYa.tv/?fref=ts